Mademoiselle, Coco, Gabrielle, Coco Chanel. Jedna z najsłynniejszych kobiet świata. Francuzi zwykli mawiać, że zostaną po nich 3 nazwiska: De’Gaulle, Picasso i Chanel. Po Chanel natomiast do paryskiego stylu na zawsze przeniknęły perły.

Gabrielle Coco Chanel urodziła się 19 sierpnia 1883 roku w miasteczku Samur, jako środkowa córka handlarza obwoźnego Alberta Chanel i Jeanne Devolle, szwaczki. Miała dwie siostry i trzech braci, jeden z nich zmarł zaraz po urodzeniu. Gabrielle mieszkała w domu pod opieką bardzo surowych ciotek ze strony ojca, które niezbyt interesowały się jej coraz gorzej czująca się matką. Jeanne Chanel zmarła szybko – Gabrielle miała wtedy 12 lat. Zaraz potem rodzinę opuścił na zawsze ojciec Gabrielle. Zawsze miał charakter bawidamka i wiecznego chłopca, wychowanie pięciorga dzieci było dla niego ponad siły i chęci. Gabrielle, Antoinette, Julie, Alphonse i Luciene zostali sierotami. Stare ciotki nie potrafiły obdarzyć dzieci miłością i ciepłem rodzinnego domu – za zgodą ojca Gabrielle z rodzeństwem została oddana do sierocińca w w Aubazine. To tam, pośród szeptów modlących się zakonnic, wyszorowanych posadzek i śnieżnobiałej pościeli Gabrielle doskonaliła się w szyciu. Pewne umiejętności posiadła już jako dziecko – pomagała matce naprawiać suknie, obrębiać rękawy i cerować pończochy kupców. Jej upór, skrytość oraz determinację szybko zauważyła siostra przełożona sierocińca i pozwoliła Gabrielle doskonalić się w szyciu. To w Aubazine Gabrielle wyhaftowała pierwsze kamelie, które później miały stać się jednym z jej najbardziej rozpoznawalnych wzorów. Również z klasztornych korytarzy pochodzi symbol Piątki, który pojawił się później na buteleczkach jej perfum. Perły odkryła nieco później.

Zgodnie ze zwyczajem klasztornym, każda panna, która ukończyła w jego murach 18 lat, była odsyłana albo do klasztoru i kształcona później na zakonnicę, albo szukano dla niej miejsca, w którym mogłaby się samodzielnie utrzymać. Gabrielle miała szczęście. Zgłosiła się po nią ciotka ze strony ojca. I choć Gabrielle musiała opuścić swoje siostry, niespodziewana wiadomość o rodzinie, która chce ją przygarnąć, była dla niej jak zbawienie. Gabrielle wraz ze swoją kuzynką pracowały nocami przy naprawie zepsutej odzieży w bladym świetle naftowej lampki ich wspólnie wynajmowanego, obskurnego pokoiku w Moulins. Gabrielle ciągle chciała czegoś więcej. Namówiła kuzynkę, aby zgłosiły się do kabaretu jako śpiewaczki. Ich flagowym numerem była piosenka o małym piesku Coco, który się zgubił („Kto widział Coco w Trocadero ?”). Zobaczcie, jak zagrała to Audrey Tautou:

Nie było łatwo. Na początku w dziewczęta rzucano pestkami wiśni i słonecznika, wygwizdywano. Z czasem jednak, śpiewały coraz lepiej (uczyły się tańca i śpiewu nocami w wynajmowanym pokoju), aż dostały swój stały program na piątkowe wieczory – przychodzili do kawiarni La Rotounde wtedy żołnierze i bogaci przedsiębiorcy. To tam Coco (bo już wtedy mówiono o Gabrielle tylko tak) poznała swoją pierwszą miłość: oficera kawalerii Etienne Balsana. Etienne wprowadził Coco w świat snobistycznej Francji: dzięki niemu nauczyła się jeździć konno, zaczęła bywać na wielkich rautach, poznała wielu wpływowych ludzi. Audrey Tautou, która zagrała projektantkę w filmie „Coco avant Chanel”, w wywiadzie dla „Twojego Stylu” mówiła: „Ona miała charyzmę. Nawet gdy była jeszcze tylko utrzymanką bogatych mężczyzn, zachowywała się z taką pewnością siebie, że damy z towarzystwa, zamiast potępiać, szły w jej ślady”.*

Dziwna to była miłość – Balsan nigdy nie narzucał się Coco ze swoimi uczuciami, nie wymagał też od niej spełniania swoich zachcianek. Relacja ta jednak miała się stać jedną z najbardziej trwałych w życiu projektantki.

Balsan był zakochany w swoich koniach, kobietach i hulaszczym życiu. Gabrielle szybko znudziła się wystawnym, próżniaczym życiem śmietanki towarzyskiej Paryża. Na balach maskowych i rautach pokazywała się w spodniach przyjaciela, dopasowanych do jej figury. Nosiła szerokie, męskie swetry, które przewiązywała cienkim paskiem. Jedyną jej biżuterią był sznur pereł na szyi. Coco mawiała, że każda kobieta „potrzebuje niezliczonej ilości pereł”. Szukała w nich tła dla kobiecej siły, dopełnienia urody, elegancji. „Dziewczyna powinna mieć dwie cechy: być klasyczną i zachwycającą.” – takie własnie są perły. Nie narzucają się wulgarnością, nie skrzą kolorami. Pięknie komponują się z delikatnymi, szlachetnymi materiałami. Coco wzbudzała powszechne zainteresowanie kobiet z wytwornego towarzystwa, które przyzwyczaiły się do strojenia we wstążki, krynoliny i koronki. Już podczas mieszkania w rezydencji Balsana, Coco projektowała swoje pierwsze kapelusze. Dzięki finansowemu wsparciu kochanka mogła pozwolić sobie na kupno prostych modeli z galerii handlowych w Vichy. Ozdabiała je głównie wstążka i szpilką ze sztuczną perłą lub drobną broszką. Była to zupełna nowość. Do tej pory głowy arystokratek zdobione były kapeluszami pełnymi kwiatów, owoców, misternie ułożonych wstążek. Gabrielle pozrywała je wszystkie i pozwoliła kapeluszom pokazać swój kształt, którego pierwotnie nie było widać spod ozdób.

Coco Chanel powoli stawała się sławna.

Balsan, który z początku bardzo jej kibicował i sponsorował pierwsze kapelusze, nie zgodził się jednak na udzielenie pożyczki na otworzenie sklepu. „Jesteś tylko kobietą, Coco, pamiętaj o tym”- jego słowa długo jeszcze świdrowały Gabrielle, która za punkt honoru obrała sobie samodzielność. Z opresji i samotności przy boku rozpijaczonego Balsana wyrwał ją Arthur 'Boy’ Capel. Coco zakochała się w przystojnym sportsmenie bez pamięci. W roku 1913 Gabrielle otworzyła swój pierwszy butik z kapeluszami i ubraniami. Jej sąsiadka i właścicielka kamienicy jednoczenie , prowadziła sklep z sukienkami i zabroniła Coco projektowania i sprzedawania ich. Kobiety zawarły ugodę, na mocy której Coco mogła sprzedawać swoje ubrania do woli, byleby nie były to sukienki. Boy wspierał Coco w każdym jej pomyśle.Jako jedynemu w swoim życiu zwierzyła się ze swojej trudnej przeszłości, z godzin pracy w klasztornej ciszy. Czuła, że są do siebie podobni – Boy choć bardzo bogato urodzony, odrzucił pieniądze swojej rodziny i nie bał się pracy fizycznej. „Ma opalone dłonie i twarz, nie boi się pracy”- napisała później w swoim dzienniku. Czas spędzony z Arthurem to najszczęśliwszy czas jej życia. Wyjazdy do nadmorskich kurortów, wspólne święta, wspaniałe towarzystwo i przede wszystkim ogromny rozwój sklepów z ubraniami znaczyły jej czas. Podczas wakacyjnych wypadów powstawały najśmielsze projekty Chanel: tweedowe żakiety, luźne bluzki z obniżonym stanem, marynarskie bluzy w paski. Gabrielle była jedyna opaloną kobieta na plaży nadmorskich francuskich kurortów lat 20. Coco i jej ciotka Adrienne jako jedyne osoby z towarzystwa zasłaniały głowy na plaży chustkami zamiast kapeluszami. Lansowała trendy nie patrząc na opinię publiczna, choć z ciekawością śledziła donosy gazet na swój temat

Boy szczerze kochał Coco, ale jako przedstawiciel arystokracji zmuszony był do powołania na świat męskiego potomka, którego nie mogła dać mu pochodząca z nizin społecznych projektantka kapeluszy. „Ludzie, którzy się kochają, nie muszą brać ze sobą ślubu”, często powtarzał Coco. Gabrielle starała się być nieporuszona planami matrymonialnymi, jakie względem Arthura snuła jego rodzina. Niestety, Boy poślubił bogatą Angielkę. Coco, choć twarda jak skała, bardzo się tym załamała. Nigdy nie wybaczyła mu tego, że nie poprosił ją o rękę. Miłość tych dwojga jednak rządziła się swoimi prawami i kochankowie spotykali się nadal w domu Coco Chanel w Paryżu. W międzyczasie Gabrielle projektowała kolejne, wspaniałe kreacje, głównie z dżerseju. Sportowe bluzy do gry w polo Arthura były punktem wyjścia dla casualowych sukienek, swetrów i kardiganów późniejszych kolekcji. Oku Gabrielle nie poddała się nawet piżama Boya – z jej fasonu Gabrielle wyczarowała pierwsze garniturowe komplety dla kobiet. Wielkie miłości często kończą się tragicznie: Boy zginął w wypadku samochodowym, kiedy wracał od Coco po Świętach Bożego Narodzenia. Od tego momentu projekty Gabrielle na zawsze spowiła czerń.

„Chcę ubrać świat w żałobę po Nim” -tak podobno projektantka tłumaczyła powstanie małej czarnej. Trudno nie zgodzić się w tym przypadku z tezą, że wielkie projekty powstają często z wielkiego cierpienia. Jedyna stałą wartością w życiu Coco po śmierci Boya stały się dwa pieski, podarowane jej przez dawnego przyjaciela Balsana i…perły. Nie pokazywała się bez nich i umalowanych karminowo ust. Czy perły były bronią Coco Chanel, białą flagą dla mających nadejść strasznych czasów II Wojny Światowej? Wiemy na pewno, że zaczęły się one pojawiać na kołnierzykach sukienek i płaszczy, w wykończeniach rękawiczek, parasolek. Coco spinała ze sobą kilka sznurów pereł przekładką z monogramem dwóch splecionych liter C pochodzących od Coco i Capel.

Coco pracowała całe życie bardzo ciężko i uparcie na swój sukces. Jej kreacje i zapachy ubierały największe gwiazdy. Do dzis Gabrielle uważana jest za jedną z prekursorek ruchów feministycznych. Wyprzedziła swoją i wyprzedza naszą epokę. Zauważcie, że Coco przedstawiana zawsze jest jak coś niedoścignionego, liść gnany przez podmuch, lekkość żelaznej nieustępliwości. Chanel wyemancypowała w czasach, kiedy kobietom nie śniło się odkryć swojej seksualności i samodzielności, ona to zrobiła w sposób, jakiego do dziś nikt nie powtórzył: nie była rozwrzeszczaną feministką ani też nie odsłaniała ciała, żeby nim trochę pohandlować. Włożyła marynarską bluzę rybacką, czarne proste trzewiki i ścięła włosy, by pokazać, jak bardzo kobieta różna jest od mężczyzny w jego ubraniu i jak wiele z mężczyzny jednocześnie potrafi. Jeżeli dziś słyszymy słowo „klasa”, zawsze będzie to słowo brzmiało głosem Coco Chanel. To ikona. Perły na zawsze pozostaną symbolem niedoścignionej klasy i kobiecości. Wyczarujcie coś z pereł dla siebie. Poczujcie moc Chanel.

Poniżej prezentujemy Wam naszą nowa kolekcję pereł, jakie znajdziecie w sklepie o tu >>klik<<

Skusisz się? 🙂